Nudny i tandetny horror klasy B z jedną (ale konkretną!) sceną gore. Małe tyrolskie miasteczko, 100-letnia legenda o zatopionym statku i jego kapitanie, który oskarżany o spowodowanie katastrofy poprzysiągł zemstę. Gdy zaczyna dochodzić do tajemniczych morderstw na mieszkańcach inspektor policji wzywa na pomoc medium ze Stanów… Film jest potwornie nudny, sceny ataków są beznadziejne (nie widzimy sprawcy, tylko uciekającą ofiarę i jej krzyk). Kapitan zombie” pojawia się dopiero w 70-tej minucie filmu, ale dokonuje kapitalnej dekapitacji przez ścięcie toporem. Tryskająca jucha i wypadający z czaszki mózg zadowoli fanów gore… Jedynym plusem jest syntezatorowy soundtrack.